piątek, 24 października 2014

Wisiory

Najwyższy czas zrobić porządek na komodzie, więc za zapałem wzięłam się od wykańczania "rozgrzebanych" prac. Żeby nie było zbyt prosto, to i coś nowego też się "na tapecie" pojawić musiało. Idąc za ciosem zaczęłam wyszywać kolejny wisior, a tymczasem udało mi się zrobić zdjęcia w chwili przejaśnienia. Oj ciężko z tymi fotkami. Nie wiem jak u Was, ale tu u mnie pogoda nie rozpieszcza. Zimno, mokro, a co najgorsze, ciemno. Bardzo nie lubię takiej pogody. Mój aparat też jej nie cierpi, co częściowo przekłada się na jakość zdjęć.
Mam jednak nadzieję, że dałam radę i te dwa skromne wisiorki zostaną odpowiednio zaprezentowane.
Pierwszy to kula szydełkowa z koralików Rizo. Kiedy zobaczyłam takie kulki u Silver Aguti, pomyślałam, że ja tez taką chcę. Wydawało mi się, że to będzie banalna praca. Nawlekam, przerabiam i ta dam - kulka gotowa. Niestety Rizo są ogromnie nieposłuszne, a na dokładkę mało wydajne. Po nawleczeniu koralików z jednej paczki okazało się, że to za mało i musiałam zaczynać od nowa. W sumie zużyłam ponad 1 i 1/2 paczki w ślicznym benzynkowym kolorze. A oto ona kolczasta kulka




I za równo w trakcie plecenia, jak i teraz Rizo szaleją i nie chcą trzymać kulistego kształtu, chociaż kulkę ściśle oplatają. Morał z tego płynie taki, że może kiedyś jeszcze taką kolczatkę zrobię, ale nie obiecuję tego na pewno.

Dla kontrastu bardzo prosty wisior wykonany z Toho - szary melanż. Z sową w parze.




I jeszcze deser: w końcu udało mi się skończyć taki mini lariat z czerwonego melanżu. Prosto i bez dodatków. Można go owinąć wokół szyi lub nadgarstka, według upodobań. Jest bez dodatków, bo jakoś nic mi do niego nie pasowało, o jego uroku stanowi mix czerwieni.


Rozpisałam się niesamowicie, aż to do mnie niepodobne. Na kolejne nowości trzeba będzie poczekać, aż słońce raczy wyjść zza chmur. Trzymajcie się cieplutko mimo tej paskudnej pluchy za oknem.

Dziękuję za wszystkie odwiedziny i za miłe słowa, które zostawiacie.

wtorek, 14 października 2014

Pierwsze koty za płoty

Już od dawna jestem pod wrażeniem prac wykonywanych techniką bead embroidery czyli, jakoś tak mało ciekawie brzmiącą, techniką haftu koralikowego. Wszystko wydawało mi się ogromnie trudne, a przede wszystkim szycie. Jak się okazuje - pozory mylą. Na szczęście dla mnie;)
Naczytawszy się poradników przygotowanych przez Bluefairy i zachęcona Jej stwierdzeniem, że już się nie mogę wymigać;) zabrałam się do pracy, a to jej efekty.



Wybrany przeze mnie kaboszon luna soft ma śliczny niebieski odcień.... Taki śliczny, że nie pasował do niego żaden inny odcień niebieskiego.... Stąd oplot i dodatki w kolorze srebrnym. 


Paradoksalnie najtrudniejszym etapem okazało się być wykończenie "murkiem" brzegów. Ale posiłkując się instrukcją Izziland z magazynu Beading Polska dałam radę. Za trzecim podejściem;)

A tak wyglądają tyły



Szwy może jeszcze nie do końca równiutkie, ale uwierzcie mi bardzo się starałam. I mam nadzieję, że z biegiem czasu poprawię ich wygląd. I wygląd murka też, bo chyba zbyt duże są odstępy między koralikami.  I tylko zastanawiam się cały czas, czy te nici muszą być tak widoczne;)
Ogólnie jestem z tego mojego pierwszego razu zadowolona i już przymierzam się do następnej pracy, ale najpierw wypadałoby się zabrać za wykończenie tych, które już dłuższy czas czekają na swoją wielką chwilę. 
Tło srebrne w pochmurny dzień  zyskuje na intensywności, ale obawiam się, że przy słonecznej pogodzie te srebrzystości nie będą fotogeniczne. Muszę to oczywiście przetestować, pod warunkiem, że pogoda wykaże chęć współpracy.

piątek, 10 października 2014

Na kolorowo

Jesień już tak ma, że raz jest piękna, barwna i słoneczna, aby już za chwilę pomalować wszystko na szaro. Tak też było we wrześniu. Nagle z pięknego lata zrobiła się u mnie taka już listopadowa szaruga z deszczem i zimnem na czele. Na przekór takiej niesprzyjającej pogodzie zaczęłam robić proste, jednobarwne bransoletki. Patrząc na ich wesołe kolory można zapomnieć o ponurej aurze. 
Ostatecznie pogoda okazała się nie tylko szara, ale też złośliwa. Było tak ciemno, że nie mogłam zrobić zdjęć. Dopiero w tym tygodniu pokazało się piękne słoneczko, więc szybko skorzystałam z okazji i oto są w całej swej kolorowej okazałości.
















Jednobarwne wykonane z Toho 8/o, a ta w paseczki z 11/o. Być może pojawi się więcej takich jednokolorowych, bo bardzo mi się spodobało ich robienie. A na dodatek bardzo ładnie oplatają nadgarstek.
Każde zdjęcie robione na srebrnym tle, ale tylko w dwóch przypadkach to widać. Nawet jestem z niego zadowolona, ale kto wie, jak długo;) 

Mam nadzieję, że w październiku uda mi się w końcu skończyć wszystkie projekty, które utknęły na różnym etapie realizacji. W tej chwili wydaje mi się, że tak jak słońce świeci co raz krócej i szybciej zachodzi, tak i mój dzień jest co raz krótszy ;)