piątek, 12 grudnia 2014

Kulki rizowe

Z zapałem wyrabiam zapasy koralików Rizo. I niestety żałuję, że tak ich mam mało..... Całkowita odmiana po początkowym zastanawianiu się w jakim celu je kupiłam;) Na szczęście istnieją kulki;)
Ostatnio zrobiłam takie:


Ta pierwsza czerwono hematytowa z ozdobnym chwostem została wykonana według wzoru na kulkę przygotowanego przez Kasię . Autorka co prawda zakładała użycie koralików Toho 15/o, ale jestem oporna i bronię się przed nimi rękami i nogami. Jako dodatkowa ozdoba: chwost




Tak mi się wydaje, że chyba zmienię krawatki przy tych kuleczkach. Jakieś takie skromniutkie są w porównaniu z całością. A może się mylę? 

Dla kontrastu druga kula w kolorze hematite. Ze słonikiem i koniczyną na szczęście.



Tak się przyglądam zdjęciom tego chwostu i zastanawiam się czy oko mnie zawodzi, czy aparat przekłamał jego kolor. W rzeczywistości odcień jest ciut ciemniejszy od tego na koralikach, ale nie widać aż takiej różnicy, jak ta na fotkach. I od razu się przyznam, że najmniej chętnie fotografowanym przeze mnie kolorem jest czerwień. Zawsze wychodzi mi na zdjęciach nie taka jak powinna;)
Przy okazji, nie wiem czy uwierzycie, ale te zdjęcia też robiłam w bury i ponury dzień. Mam wrażenie, że moja stara minolta woli takie klimaty;)


wtorek, 9 grudnia 2014

Peyote nieparzysty

Kolejny kamień milowy za mną;) Nie mogę powiedzieć, że peyote nieparzysty spędzał mi sen z powiek, ale... Nie lubię nie umieć. To taka dziwna filozofia, ale wyznaję zasadę, że lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć;) Dzięki takiemu podejściu do życia ciągle się uczę czegoś nowego i stale pogłębiam moją wiedzę i umiejętności. I to zarówno te zawodowe, jak i "koralikowe". I tak też było w tym przypadku. Jakoś tak półtora roku temu podjęłam próbę wykonania elementów ściegiem odd count peyote - i się nie udało. W natłoku różnych spraw odłożyłam naukę na przyszłość, w wolnej chwili (zupełnie jakbym takowe miewała;))  Później w moje ręce wpadł magazyn Beading Polska nr 4/2013, a tam była taka cuda bransoleta Monte Mezzo wykonana przez Monikę Pieńkowską. I stała się ona doskonałym powodem do nauki tego nieszczęsnego ściegu - nota bene bardzo prostego. Tylko zabierałam się do nauki niemalże cały rok. Ale jak to mówią - lepiej późno niż wcale:D
Tak więc z dumą prezentuję moją wersję bransoletki - granatowo srebrną.




Przy okazji dowiedziałam się, że w koralikach Toho kolor silver lined cobalt i silver lined frosted dark sapphire różnią się tylko tym, że frosted jest mniej błyszczący. Innej różnicy moje oko nie dostrzega niestety. 




Bransoletka jest moja i jestem z niej bardzo dumna. Jedynym minusem jest to, że robiąc z Toho 11/o osiągnęłam długość 20 cm. I musiałam troszkę kombinować, żeby pasowała na moje marne 15 cm. w obwodzie;)

Jestem z siebie dumna. Nie tylko mam wspaniałą, błyszczącą i taką świąteczną bransoletkę, ale też opanowałam kolejny ścieg i mogę spokojnie go dodać do zakresu moich "koralikowych" umiejętności;)

Pochwalę się też troszkę zdjęciami. Dzisiaj wyglądam przez okno i widzę, że w końcu słońce wyszło zza chmur.... Bardzo się cieszę, że je "odczarowałam";) Zdjęcia robiłam wczoraj - w bury, ponury i pochmurny dzień. Na dodatek dość chłodny, zwłaszcza jak na sesję zdjęciową na balkonie:D 



czwartek, 27 listopada 2014

Ryżowa kulka

Dzień za dniem tak samo szary i ponury. Zimno, mokro i słońca nie widać. Listopad to czas jesiennej pluchy i taki właśnie w tym roku jest. I mimo że jestem fanką słońca i wysokich temperatur, to marzy mi się sypiący śnieg - byleby rozproszył te szarości za oknem;)
Taka pogoda zdecydowanie nie sprzyja fotografowaniu. A jednak czasem jakiś marny promyk słońca przebija się między burymi chmurami. I udało mi się tę chwilę wykorzystać. Z dumą prezentuję zdjęcia najnowszej kulki:)




Kuleczka z Rizo w kolorze sapphire. Kolczaste, obłędnie szafirowe szczęście. Jako dodatki pawik i  kwiatuszek. Kulka nie jest bardzo duża - ma zaledwie 3 cm. średnicy, ale wisiorek jest dość długi - ma aż 10 cm.
A tu na srebrnym tle:

Spodobały mi się te ryżowe kulki, więc w najbliższym czasie możecie się jeszcze ich spodziewać - do wyczerpania zapasów Rizo. 


Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa:) 


piątek, 14 listopada 2014

Za ciosem....

Siedzę i zastanawiam się co napisać.... Na szczęście brak weny odnosi się tylko do twórczości literackiej. Zresztą nigdy nie byłam zwolenniczką lania wody i pisania o niczym, dla samej tylko idei, żeby było dużo. Tak więc post ten będzie krótki, zwięzły i na temat;)
Kiedy skończyłam mój pierwszy wisior wykonany techniką haftu koralikowego, wiedziałam, że przepadłam:D Mówiąc potocznie - strasznie mi się to spodobało. Idąc za ciosem zabrałam się za kolejny. A oto on:
Szklany kaboszon w kolorze sapphire otoczony Toho galvanized starlight i ceylon light ivory z małym dodatkiem 4 mm szklanych perełek. 


Paradoksalnie najwięcej czasu zajęło mi... wymyślenie na czym go zawiesić. Pomysł okazał się banalny w swej prostocie, ale tak to już jest, że najdłużej wymyślamy to, co najprostsze. Ścieg tubular herringbone jest delikatny i stanowi delikatną oprawę dla bogactwa wisiora. 


A zdjęcia wyjątkowo na białym tle, bo wisior lepiej się na nim prezentuje. Oczywiście nie zapomniałam - oto jego tył:



Pozdrawiam cieplutko. Dziękuję za odwiedziny:)


piątek, 24 października 2014

Wisiory

Najwyższy czas zrobić porządek na komodzie, więc za zapałem wzięłam się od wykańczania "rozgrzebanych" prac. Żeby nie było zbyt prosto, to i coś nowego też się "na tapecie" pojawić musiało. Idąc za ciosem zaczęłam wyszywać kolejny wisior, a tymczasem udało mi się zrobić zdjęcia w chwili przejaśnienia. Oj ciężko z tymi fotkami. Nie wiem jak u Was, ale tu u mnie pogoda nie rozpieszcza. Zimno, mokro, a co najgorsze, ciemno. Bardzo nie lubię takiej pogody. Mój aparat też jej nie cierpi, co częściowo przekłada się na jakość zdjęć.
Mam jednak nadzieję, że dałam radę i te dwa skromne wisiorki zostaną odpowiednio zaprezentowane.
Pierwszy to kula szydełkowa z koralików Rizo. Kiedy zobaczyłam takie kulki u Silver Aguti, pomyślałam, że ja tez taką chcę. Wydawało mi się, że to będzie banalna praca. Nawlekam, przerabiam i ta dam - kulka gotowa. Niestety Rizo są ogromnie nieposłuszne, a na dokładkę mało wydajne. Po nawleczeniu koralików z jednej paczki okazało się, że to za mało i musiałam zaczynać od nowa. W sumie zużyłam ponad 1 i 1/2 paczki w ślicznym benzynkowym kolorze. A oto ona kolczasta kulka




I za równo w trakcie plecenia, jak i teraz Rizo szaleją i nie chcą trzymać kulistego kształtu, chociaż kulkę ściśle oplatają. Morał z tego płynie taki, że może kiedyś jeszcze taką kolczatkę zrobię, ale nie obiecuję tego na pewno.

Dla kontrastu bardzo prosty wisior wykonany z Toho - szary melanż. Z sową w parze.




I jeszcze deser: w końcu udało mi się skończyć taki mini lariat z czerwonego melanżu. Prosto i bez dodatków. Można go owinąć wokół szyi lub nadgarstka, według upodobań. Jest bez dodatków, bo jakoś nic mi do niego nie pasowało, o jego uroku stanowi mix czerwieni.


Rozpisałam się niesamowicie, aż to do mnie niepodobne. Na kolejne nowości trzeba będzie poczekać, aż słońce raczy wyjść zza chmur. Trzymajcie się cieplutko mimo tej paskudnej pluchy za oknem.

Dziękuję za wszystkie odwiedziny i za miłe słowa, które zostawiacie.

wtorek, 14 października 2014

Pierwsze koty za płoty

Już od dawna jestem pod wrażeniem prac wykonywanych techniką bead embroidery czyli, jakoś tak mało ciekawie brzmiącą, techniką haftu koralikowego. Wszystko wydawało mi się ogromnie trudne, a przede wszystkim szycie. Jak się okazuje - pozory mylą. Na szczęście dla mnie;)
Naczytawszy się poradników przygotowanych przez Bluefairy i zachęcona Jej stwierdzeniem, że już się nie mogę wymigać;) zabrałam się do pracy, a to jej efekty.



Wybrany przeze mnie kaboszon luna soft ma śliczny niebieski odcień.... Taki śliczny, że nie pasował do niego żaden inny odcień niebieskiego.... Stąd oplot i dodatki w kolorze srebrnym. 


Paradoksalnie najtrudniejszym etapem okazało się być wykończenie "murkiem" brzegów. Ale posiłkując się instrukcją Izziland z magazynu Beading Polska dałam radę. Za trzecim podejściem;)

A tak wyglądają tyły



Szwy może jeszcze nie do końca równiutkie, ale uwierzcie mi bardzo się starałam. I mam nadzieję, że z biegiem czasu poprawię ich wygląd. I wygląd murka też, bo chyba zbyt duże są odstępy między koralikami.  I tylko zastanawiam się cały czas, czy te nici muszą być tak widoczne;)
Ogólnie jestem z tego mojego pierwszego razu zadowolona i już przymierzam się do następnej pracy, ale najpierw wypadałoby się zabrać za wykończenie tych, które już dłuższy czas czekają na swoją wielką chwilę. 
Tło srebrne w pochmurny dzień  zyskuje na intensywności, ale obawiam się, że przy słonecznej pogodzie te srebrzystości nie będą fotogeniczne. Muszę to oczywiście przetestować, pod warunkiem, że pogoda wykaże chęć współpracy.

piątek, 10 października 2014

Na kolorowo

Jesień już tak ma, że raz jest piękna, barwna i słoneczna, aby już za chwilę pomalować wszystko na szaro. Tak też było we wrześniu. Nagle z pięknego lata zrobiła się u mnie taka już listopadowa szaruga z deszczem i zimnem na czele. Na przekór takiej niesprzyjającej pogodzie zaczęłam robić proste, jednobarwne bransoletki. Patrząc na ich wesołe kolory można zapomnieć o ponurej aurze. 
Ostatecznie pogoda okazała się nie tylko szara, ale też złośliwa. Było tak ciemno, że nie mogłam zrobić zdjęć. Dopiero w tym tygodniu pokazało się piękne słoneczko, więc szybko skorzystałam z okazji i oto są w całej swej kolorowej okazałości.
















Jednobarwne wykonane z Toho 8/o, a ta w paseczki z 11/o. Być może pojawi się więcej takich jednokolorowych, bo bardzo mi się spodobało ich robienie. A na dodatek bardzo ładnie oplatają nadgarstek.
Każde zdjęcie robione na srebrnym tle, ale tylko w dwóch przypadkach to widać. Nawet jestem z niego zadowolona, ale kto wie, jak długo;) 

Mam nadzieję, że w październiku uda mi się w końcu skończyć wszystkie projekty, które utknęły na różnym etapie realizacji. W tej chwili wydaje mi się, że tak jak słońce świeci co raz krócej i szybciej zachodzi, tak i mój dzień jest co raz krótszy ;)


wtorek, 30 września 2014

Broszka Golden Shadow

Witam po długiej przerwie spowodowanej zapaleniem zatok, które nieprzerwanie od sierpnia nie chciały wrócić do formy. Efektem był brak zapału do robienia czegokolwiek. Skłamałabym mówiąc, że nic nie robiłam. Coś tam sobie plotłam, ale tak delikatnie, bo brak możliwości normalnego oddychania skutecznie zniechęcał do sięgania do precyzyjnej "dłubaniny". Dziś mogę chyba już ostatecznie stwierdzić, że po kolejnym antybiotyku wróciłam do zdrowia. A na pewno wrócił mi zapał do koralików i to w takim zakresie, że nie mogłam się zdecydować, co robić. Mnóstwo pomysłów, które chciałam realizować już, teraz, zaraz, natychmiast. Aż mi się ręce trzęsły skutecznie uniemożliwiając pracę z koralikami, żeby troszkę ochłonąć zabrałam się za robienie czapki dla mojej Gwiazdki (jak skończę, to pokażę).
A teraz już nie przedłużając - broszka Golden Shadow. W roli głównej rivoli Svarovski'ego w kolorze crystal golden shadow, oplecione koralikami Toho w kolorze silver lined cobalt i silver lined crystal. Wydaje mi się całkiem spora - 5,5 x 5,5 cm. Pięknie się mieni w promieniach słońca i bez niego też, a tym samym w trakcie sesji dała popalić mojej stareńkiej minolcie;)



Zaczęłam eksperymenty z tłem, bo to białe doprowadzało mnie do szału. Wiem, że są Miłośnicy białego tła, którzy uważają, że jest ono jedyne i słuszne do prezentowania biżuterii, ale nie dla mnie. Na zdjęciach powyżej tło w kolorze...... srebrnym. Nawet tak ociupinkę widać, że to srebro;) A jak nie widać, to musicie mi uwierzyć na słowo. Dla kontrastu poniżej zdjęcia na szarym tle. 




No i które tło lepiej pasuje do moich fotek? Białe, srebrne czy szare?

A teraz jeszcze się pochwalę, że ja też mam już "funfana". Zapraszam na mój fanpage - dzisiaj oficjalnie uważam go za otwartego;)