Tak więc z dumą prezentuję moją wersję bransoletki - granatowo srebrną.
Przy okazji dowiedziałam się, że w koralikach Toho kolor silver lined cobalt i silver lined frosted dark sapphire różnią się tylko tym, że frosted jest mniej błyszczący. Innej różnicy moje oko nie dostrzega niestety.
Bransoletka jest moja i jestem z niej bardzo dumna. Jedynym minusem jest to, że robiąc z Toho 11/o osiągnęłam długość 20 cm. I musiałam troszkę kombinować, żeby pasowała na moje marne 15 cm. w obwodzie;)
Jestem z siebie dumna. Nie tylko mam wspaniałą, błyszczącą i taką świąteczną bransoletkę, ale też opanowałam kolejny ścieg i mogę spokojnie go dodać do zakresu moich "koralikowych" umiejętności;)
Pochwalę się też troszkę zdjęciami. Dzisiaj wyglądam przez okno i widzę, że w końcu słońce wyszło zza chmur.... Bardzo się cieszę, że je "odczarowałam";) Zdjęcia robiłam wczoraj - w bury, ponury i pochmurny dzień. Na dodatek dość chłodny, zwłaszcza jak na sesję zdjęciową na balkonie:D
Fantastyczna!
OdpowiedzUsuńJa bardzo nie lubię nieparzystego peyote to i omijam z daleka :)
Dziękuję:) Muszę szczerze przyznać, że też za nim nie przepadałam, aż się nauczyłam;) A teraz stwierdzam, że lepiej mi się nim plotło niż tradycyjnym peyote :D
OdpowiedzUsuńLepiej późno niź wcale święte słowa bo wyszła ślicznie , musiałaś sie troche narobić przy następnej będzie łatwiej ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Czasem warto się narobić;) A przyznam szczerze, że już się przymierzam do następnej tylko czasu troszkę mi brakuje;)
UsuńPiękna bransoletka :) Super kolory i zapięcie :)
OdpowiedzUsuń