wtorek, 9 grudnia 2014

Peyote nieparzysty

Kolejny kamień milowy za mną;) Nie mogę powiedzieć, że peyote nieparzysty spędzał mi sen z powiek, ale... Nie lubię nie umieć. To taka dziwna filozofia, ale wyznaję zasadę, że lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć;) Dzięki takiemu podejściu do życia ciągle się uczę czegoś nowego i stale pogłębiam moją wiedzę i umiejętności. I to zarówno te zawodowe, jak i "koralikowe". I tak też było w tym przypadku. Jakoś tak półtora roku temu podjęłam próbę wykonania elementów ściegiem odd count peyote - i się nie udało. W natłoku różnych spraw odłożyłam naukę na przyszłość, w wolnej chwili (zupełnie jakbym takowe miewała;))  Później w moje ręce wpadł magazyn Beading Polska nr 4/2013, a tam była taka cuda bransoleta Monte Mezzo wykonana przez Monikę Pieńkowską. I stała się ona doskonałym powodem do nauki tego nieszczęsnego ściegu - nota bene bardzo prostego. Tylko zabierałam się do nauki niemalże cały rok. Ale jak to mówią - lepiej późno niż wcale:D
Tak więc z dumą prezentuję moją wersję bransoletki - granatowo srebrną.




Przy okazji dowiedziałam się, że w koralikach Toho kolor silver lined cobalt i silver lined frosted dark sapphire różnią się tylko tym, że frosted jest mniej błyszczący. Innej różnicy moje oko nie dostrzega niestety. 




Bransoletka jest moja i jestem z niej bardzo dumna. Jedynym minusem jest to, że robiąc z Toho 11/o osiągnęłam długość 20 cm. I musiałam troszkę kombinować, żeby pasowała na moje marne 15 cm. w obwodzie;)

Jestem z siebie dumna. Nie tylko mam wspaniałą, błyszczącą i taką świąteczną bransoletkę, ale też opanowałam kolejny ścieg i mogę spokojnie go dodać do zakresu moich "koralikowych" umiejętności;)

Pochwalę się też troszkę zdjęciami. Dzisiaj wyglądam przez okno i widzę, że w końcu słońce wyszło zza chmur.... Bardzo się cieszę, że je "odczarowałam";) Zdjęcia robiłam wczoraj - w bury, ponury i pochmurny dzień. Na dodatek dość chłodny, zwłaszcza jak na sesję zdjęciową na balkonie:D 



5 komentarzy:

  1. Fantastyczna!
    Ja bardzo nie lubię nieparzystego peyote to i omijam z daleka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:) Muszę szczerze przyznać, że też za nim nie przepadałam, aż się nauczyłam;) A teraz stwierdzam, że lepiej mi się nim plotło niż tradycyjnym peyote :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Lepiej późno niź wcale święte słowa bo wyszła ślicznie , musiałaś sie troche narobić przy następnej będzie łatwiej ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Czasem warto się narobić;) A przyznam szczerze, że już się przymierzam do następnej tylko czasu troszkę mi brakuje;)

      Usuń
  4. Piękna bransoletka :) Super kolory i zapięcie :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszy mnie każdy pozostawiony komentarz. Pozostaw ślad po swoich odwiedzinach :)